Cudownie jest patrzeć w lustro z pełną akceptacją siebie i
swojego ciała. I to w każdym wydaniu, rano, zaraz po przebudzeniu –bez makijażu
i w piżamie oraz wieczorem, przed wyjściem, wymalowaną i ‘poukładaną’. Świadomość tego, że nie jest się idealnym i podobanie się sobie mimo tego to najważniejsza kwestia, inaczej nie można czuć się ze sobą dobrze. W
kochaniu samej siebie niewątpliwie ‘wspiera’ mnie mój mężczyzna, który daje mi
odczuć, że podobam mu się w każdej możliwej wersji (a uwierzcie, że widział już
wiele…). Czasami słyszę od niego, że to właśnie rano, gdy ledwo otworzę oczy,
jestem dla niego najpiękniejsza. Ale dziś nie o tym!
Dzisiaj chcę opisać wam pokrótce, jak wygląda mój mini
trening. Mini, bo jest wykonywany w domu i tak naprawdę moje ciało nie jest
specjalnie wymagające co do ćwiczeń. Z biegiem czasu zamierzam przenieść się na
siłownię, ale z racji tego, że Pani Zima nie zachęca mnie szczególnie do
wychylania się z czterech ścian –póki co zostanę przy wersji domowej.
Na początek wykonuję ćwiczenia ogólne. Trwają one około 30
minut. Mają na celu ‘uruchomienie’ wszystkich mięśni w moim ciele. Początkowo
korzystałam z filmiku, który załączam poniżej, aktualnie ten trening to mix
ćwiczeń z tego filmiku i innych, które mam gdzieś w głowie.
Po tych ćwiczeniach przechodzę do takich skupiających się na
konkretnych partiach ciała. W moim przypadku jest to brzuch i pośladki. Są to
miejsca, na których udoskonaleniu zależy mi najbardziej. Brzuchowi poświęcam
około 15 minut i taką samą ilość minut dedykuję pośladkom. Te dwie partie ciała
najbardziej lubię ćwiczyć z powszechnie znaną Mel B. Po tym krótkim treningu robię sobie przerwę. Jest to zawsze
około dwudziestu minut. Następnie łapię za dwa hantelki dwukilogramowe, za
które dziękuję mojemu mężczyźnie i wykonuję ćwiczenia, których nauczył mnie
zresztą on sam. Jest to różnego rodzaju podciąganie i podnoszenie, które jako
laikowi ciężko jest mi opisać. Wpadłam kiedyś na ten filmik i myślę, że jest
wart polecenia dla osób, które podobnie jak ja zaczynają swoją przygodę z
hantlami.
Po każdym treningu jestem przepełniona energią, dzięki
której mam siłę i chęci na jeszcze więcej. Nie padam na przysłowiowy ‘pysk’,
jak to wyobrażają sobie niektórzy.
Aktualnie moje ciało prezentuje się tak i jestem z niego bardzo dumna,
aczkolwiek na to, do czego dążę, muszę jeszcze trochę popracować.
A jak wasza forma? Wolicie wyciskać z siebie poty w domu czy
na siłowni? A może plener?
Do następnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz